Już nieco jestem znużony (ale kłamię!) tymi setkami stron społecznościowych, jakimś pięćdziesiątym klonem Digg czy Reddit lub jakiejkolwiek strony, proponującej powtarzaną przez użytkownika operację importu zakładek i ich uporządkowania w foldery. Prawie nic nowego pod słońcem.
Zakładam sobie konto na setnym klonie klonów i natychmiast o nim zapominam, a nawet jeśli zapisałem, że mam tam konto, to zapominam, że zapisałem. Przypominam sobie, gdy przychodzi radosny newsletter z takiej witryny, że już umożliwili użytkownikom dodawanie zakładek (bookmarks) z innych witryn-klonów na swoją witrynę-klon. Alleluja!!!. Trzymajcie mnie, bo się z wrażenia przewrócę i stłukę sobie pupkę.
Chwytam się już jakichś desperackich metod utrwalania sobie czy zapisywania kolejnych stron web 2.0, przerzucam te swoje zakładki z kąta w kąt po sieci i chwytam się jakichkolwiek sposobów, aby znaleźć się w stanie względnej stabilizacji.
Zainstalowałem rozszerzenia "Read Bag", "Read Later", Taboo i już, już zacząłem zapominać czemu one służą, kiedy natrafiłem na Iterasi. Też zainstalowałem, a jakże.
Jestem wzrokowcem i uwielbiam wszelkie elementy graficzne, za co pewnie niektórzy Czytelnicy mają mnie serdecznie dosyć. A Iterasi.net oferuje rozszerzenie (cztery kolorowe ikony, ach jak je wyraźnie widać na moim FF 3.1), które po kliknięciu wywołuje zręczny panelik z kolorowym screenshotem oglądanej przez nas strony, wartej przechowania w naszym podręcznym magazynie. Uzupełniamy dane, tagi itp, klikamy w przycisk i zrzut z opisem zapisuje nam się na naszym koncie. Mamy więc szereg folderów z pięknymi obrazkami i już wiemy, co na napotkanej przez nas stronie zachwyciło nas podczas surfowania.
Może Iterasi mi pomoże, mam taką nadzieję. Czuję bowiem, że przestanę lubić (znowu łżę) Web 2.0 i zacznę cierpliwie czekać na Web 3.0, 4.0 itd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz